|
www.ksb.fora.pl Klan Siewców Burzy WoW HG
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Vrykulia
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Wto 21:18, 22 Cze 2010 Temat postu: Disconnected Story |
|
|
Wiem dobrze, że wszystkich męczą DC i wielu z Was nie ma co z sobą począć w tym czasie :P. Dlatego też utworzyłam ten temat, aby każdy mógł dać upust inwencji twórczej. Stwórzmy razem uroczą, zakręconą historię. Niech każdy dopisuje następną część tak, aby całość była spójna.
Miłej zabawy,
Wasza mała menda, Vrykulia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Falloos
Dołączył: 12 Cze 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:22, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dobry pomysł ;] bo głównie w czasie DC zaglądam na forum, tylko kto zacznie tą historię?? ;]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vrykulia
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Czw 10:17, 24 Cze 2010 Temat postu: Epizod 1 |
|
|
-Śmierdzisz...- To fakt. Orkowie śmierdzą. Który Ork myślałby o kąpieli, gdy tuż za rogiem Doliny Prób czeka ich wielka przygoda!
- Ja bym pomyślała- dodała w duchu barczysta Orczyca, z zapałem zbierająca owoce kaktusa. Pomyślicie sobie, cóż ciekawego jest w zbieraniu kaktusów? Ha! Nie wiecie...Ale ten młody zielono skóry czarnoksiężnik wie!
Przepuszczaliście kiedyś żabę przez sokowirówkę? Orczyca też nie. Ciężko by jej bylo pojąć naturę tego energicznego i konsekwentnego urządzenia. Może goblin by to pojąl. Tak, czy inaczej Gryzia (bo tak bylo jej na imię) pędem upchała wszystkie dziesięć owoców w swoją modną, zamszową i bardzo pojemną "sześcio-slotową" czerwoną torbę.
- Gdyby tak upieprzyć dzika...Może te skubańce noszą przy sobie takich więcej? Albo co lepiej, znaleźć jakąś kolczugę!- Tak. Dziki w Dolinie Prób byly powszechnie uważane za skrytych fanatyków odzieży, broni i torebek. Może próbowaly to gdzieś opchnąć? Mimo ogromnej pokusy Gryzia przestała skupiać w swoich wielkich, zniszczonych magią dłoniach energię, bowiem tuż przy Norze, centrum życia wszystkich adeptów, dwóch nieokreślonych do tej pory Trolli robiło zamieszanie...
[Resztę dopowie ktoś z Was ;) Gdy zasób pomyslow dla danego epizodu się skończy, wystarczy zacząć następny. Jednak śmiesznie by bylo pociągnąc to przez jakiś czas].
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zmroku
Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie
|
Wysłany: Sob 13:40, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
To zacznie ktoś heh?
Dobra w sumie mogę ja:
Dawno dawno temu... a zaraz może nie tak dawno, to inaczej. Za siedmioma górami za siedmioma lasami za ... zaraz to też nie tak daleko, wiec. W swoim przytulnym mieszkanku Falloos po siedmiu minutach i siedmiu sekundach w reszcie skonfigurował swoją pocztę GG, było to nielada wyzwanie bowiem robił to bez monitora i klawiatury. Gdy już znalazł za oknem stary telewizor, który wylądował tam po jednej z ostrych imprez, podłączył go do kompa, włącza pocztę GG a tam widzi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vrykulia
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Sob 14:51, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zmroku!Mogłeś dokończyć również moje opowiadanie :P Nie wiem czy zauważyłeś ;)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Armis
Dołączył: 09 Cze 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:01, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
(Kontynuacja Vrykuliowskiego opowiadania)
Mrokkar zmęczony tłumaczeniem trolą co chciałby dostac wzamian za dwadziescia piec skór młodych keltirów, oddalił się od prowizorycznego targowiska.
Szlag, Szlag- zaczął głosno po czym ucichł na chwile...
Dlaczego te trole muszą byc tak głupie- rozłozył rece w blagalnym gescie
Jestem Orkiem!! Co oni sobie myśla!- odwrócił sie na chwile i popatrzył na głupkowato usmiechnięte stworzenia. Nagle trzy krople pienistej sliny uderzyły o ziemie pod stopami Marrokara. To juz było za wiele.
Kryger i Gryger z przechyloną głowa wpatrywali się w strone orka. Nagle głosno przełkneli śline. W jednej chwili stało sie wiele. Najpierw Kryger dostał w twarz z rogu bizona, zakrwawiony upadł na ziemie. Drugi trol nie miał tyle szczescia, stał oko w oko z orkiem w szale. Nie było miejsca na kontynecie w którym by się ukrył przed Mrokkarem.
Dobrze dobrze to eee yyy juz ci daje ten materiał... -wydukał Gryger
CHCE CALA ROLE- krzyknął ork i wyciągnął ręke w kierunku trola.
Dooobrze, alee masz za mało sk... - to były jego ostatnie słowa.
To nie moja wina przeciez była...- zawzięcie starał sobie wbic te zdanie.
Jednak z pomocą przyszedł aromat pieczeni, gdy zbliżył sie do swojego domu. Mrokkar rozluzniony wracał do zwojej zony Gryzi trzymając trcohe zakrawaioną bele wełny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moonfury
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Sob 17:03, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Gryzia starała się dostrzec dlaczego trolle robią takie zamieszanie lecz słońce rażące w oczy uniemożliwiało spostrzeżenie czegokolwiek.
Przelatująca nad głową Gryzi samotna chmura rozjaśniła sytuację, oba trolle leżały na ziemi zakrwawione a w jej stronę szedł nie kto inny jak Mrokkar.
-No nie! Znów ten psychol... - pomyślała Gryzia
Rozejrzawszy się na boki orczyca zdała sobie sprawę iż niema gdzie się ukryć.
Postanowiła rozwiązać problem dyplomatycznie.
-Witaj moja żonouuuu...- Mrokkar padł na ziemię trzymając się za swoje orczątka.
-ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ ŻE NIE JESTEM TWOJĄ ŻONĄ?! - wykrzyknęła Gryzia zbierając się do następnego kopniaka.
-Ciekawe poco mu ta wełna- pomyślała orczyca zapominając o tym iż cały czas kopie nachalnego orka w brzuch.
-Gryyyyyyyziaaaa-wołanie wytrąciło orczycę z transu, rozejrzawszy się spostrzegła iż woła ją Gornek.
Gryzia podbiegłą do starego orka którego zwykła nazywać wujkiem.
-Hej wujek! -krzyknęła Gryzia podbiegając do Gornka.
-Odkąd Cię znam zawsze maltretujesz tego biedaka.- Zaśmiał się ork.
-Mam dla Ciebie zadanie, widzisz tamte dziesięć dzików? Jeden z nich zeżarł mi moją torbę w której trzymałem kolczugi... Zabij wszystkie dziesięć i mi je przynieś, zrobimy im sekcje zwłok i odzyskam swoje kolczugi.
-Tak jest wujek!- krzyknęła Gryzia biegnąc już w stronę dzików kumulując w rękach energię.
-Aaa i jeszcze jedno...-Powiedział ork. -Zamówiłem dla Ciebie te buty z gnomiej skóry o których zawsze marzyłaś, przed chwilą mi je dostarczyli. Dostaniesz je po robocie!
Gryzia z błyskiem w oczach nic nie mówiąc pobiegła ile sił w nogach zmasakrować nieświadome rychłej zguby stadko dzików...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Armis
Dołączył: 09 Cze 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:52, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Tymczasem bliski omdlenia Mrokkar układał plan w swojej głowie.
-Musze znaleśc kogoś biegłego w sztuce szycia...toreb z wełny - powiedział sam do siebie i zaczął powoli wstawac. Najpierw oparł rękę o jedno kolano, a drugą ręką chwycił rosnące w pobliżu drzewo. Gdy już wstał poczuł znowu won pieczeni.
-Nie, muszę zrobic ten prezent dla Gryzi- Ork wiedział ze miał ostatnią szanse by zaplusowac. Gdy odwrócił głowę zobaczył, a właściwie już nic nie zobaczył, bo sylwetki dwóch postaci już znikneły.
Mimo bólu jakiego doznał od swojej eksżony znalazł pewnego elfa blisko zachodniej bramy. Poszło mu dośc łątwo, cztery krążki w złocie za misterna elficką robotę.
- Tak, własnie takiej torby szukam, a właściwie Gryzia- ork poszedł na spotkanie z Gryzią i tym przybłedą Gornkiem nucąc dodatkowo sprośna melodie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vrykulia
Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Sob 20:04, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Wracając, Mrokkar poczuł mdlący ból głowy. Nic dziwnego, Gryzia była postawną kobietą, żeby nie powiedzieć niewiarygodnie muskularną. Nawet koleżeńskie klepnięcie w plecy owocowało sińcami, a nawet złamaniami. Wyobrażacie sobie jak musiał wyglądać seks tych Orków?! "Gryzia jesteś całym moim światem"...Nie dziwota. Mrokkar nie był w stanie zobaczyć nic więcej, gdy Orczyca na nim leżała, a jej obfite piersi opadały na...Chwila. Wracając do Mrokkara. Ogarnięty przedziwnym uczuciem, iż zaraz pół żywy dzik, którego spożywał na śniadanie wyleci z niego w trymiga zgiął się w pół, wytrzeszczając oczy jak podrzynana żaba na stole laboratoryjnym. Policzki wydęły mu się, a na czole skraplał się pot. Nie mogąc dłużej wytrzymać, uwolnił biedne stworzenie, kwiczące z dezaprobatą na Mrokkara... Dlaczego z dezaprobatą? Mogło być po prostu wściekłe albo w ogóle strawione sokami żołądkowymi, to skąd tu nagle dezaprobata dla poczynań Mrokkara? Ork nieraz się zastanawiał, ale któż zrozumie dziki z Doliny Prób, tych małych owłosionych kleptomanów...Zebrawszy się w sobie Mrokkar chwycił zakurzoną torbę i ruszył do placówki adeptów w Norze...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Armis
Dołączył: 09 Cze 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:18, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zaostrzony kieł własnie rozplatał wnetrznosci dziesiatego dzika.
- To MUSI byc ten dzik, ale gdzie to jest, GDZIE- Gryzia rozpaczliwie zaczeła szukac torby w wnetrznosciach dzika. Rozcieła nie tylko żołądek ale i reszte organów. Gdy juz w wsciekłosci miała odejsc zauwazyła metalowa spinke szukanej torby.
-Mam cie! odzyskałam cie, nowe buty beda moje!! ale.. gdzie ta torba do jasnej cholery!!-Gryzia zauwazyła nagle na pół strawione włókna znanego jej materiału.
-Niee, to jest juz za duzo jak na jeden dzien dla mnie-Migneły jej w głowie jej wymarzone buty. Nagle poczuła w sobie swoja orczą krew i rzuciła się na truchło dzika. Zaczeła je brutalnie rozszarpywac, ani jeden organ zewnętrzny czy wewnetrzny nie ptrzetrwał jej bestialskiego ataku. Nagle zauwazyła przygladajacego się jej Mrokkara. Widziała w jego oczach strach i lek. Zauwazyła takze ze zrobił jeden krok do tyłu. Gryzia miała na tyle bystry wzrok ze dostrzegła pewien przedmiot niezdarnie ukryty pod płaszczem Mrokkara, a była to wełniana torba kunsztownej ręki, identyczna jakiej szuka. Nagle oboje zaczeli biec: Mrokkar uciekac a orczyca gonic go...
-ODDAM CI SIE ALE DAJ MI TE CHOLERNA TORBE!!- przekrzykiwała wiejący wiatr Gryzia. Mrokkar zaczął zwalniac.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moonfury
Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Sob 21:40, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ork obrócił się za siebie, wtem coś twardego uderzyło go prosto w kość nosową a Mrokkar padł na ziemię nieprzytomny.
-Ten głupek nigdy się nie nauczy... - pomyślała orczyca ścierając krew Mrokkara z własnego czoła.
-Dobra... To teraz muszę znaleźć kolczug... - urwała Gryzia patrząc na nieprzytomnego orka ze złowieszczym uśmieszkiem.
-I jak Ci poszło zadanie Gryziu? - spytał Gornek idącej dziarsko w jego stronę orczycy.
-Proszę! Oto Twoja torba. - powiedziała Gryzia podając mu torbę z kolczugą Mrokkara.
-Świetnie! Wracam do interesu! A oto Twoje obiecane buty. - powiedział ork podając z uśmiechem pudełko orczycy.
...
Gryzia maszerowałą właśnie w swych ociekających zajebistością trzewikach (+2int) zastanawiając się nad możliwościami wykorzystania soków żołądkowych dzików zważywszy na to iż w kilka minut potrafią przetrawić torbę pełną kolczug, gdy nagle to do niej dotarło.
-O cholera! Spóźnię się na moją pierwszą lekcję przyzwania! - pomyślała orczyca i puściła się biegiem w miejsce w którym umówiła się ze swoim nauczycielem.
...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Armis
Dołączył: 09 Cze 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 7:57, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
W najmroczniejszej czesci miasta znajdowała się szkoła uroków złowieszczych dla magów oraz kwatera przyzywania zła dla przywoływaczy. Te dwa budynki stojące naprzeciw siebie idealnie wpasowuja się w klimat dzisiejszej nocy.
Tymczasem Gryzia męczyła się z zawiązaniem swojego trzewika...
- Cholerny tani szajs WRRRRYYY juz nigdy nie bede handlowała z tym przybłędą!- powiedziała w strone buta.
- Nie wiem czy moi nauczyciele beda dzis ze mnie zadowoleni. Nie wiem czy będe miała dzis odwage cwiczyc moja moc na biednej duszy Belksy!-załkała w głuchą noc. Czy Gryzia straci zaufanie swoich nauczycieli i jak trudna bedzie dla niej ta noc dowiecie się juz po kolejnym DC!
Ostatnio zmieniony przez Armis dnia Pon 23:41, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skretu
Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: że wysoki sądzie! Mówiła ze ma 18 lat
|
Wysłany: Pon 14:02, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
(Nowy wątek, jak ktoś chce niech Kontynuuje wątek Vrykci a jak nie to może ciagnac ten, tylko niech napisze na poczatku do ktorego pisze)
Ryzziax Smallpart wychynął ze swojej klitki w Zatoce Łupów.
Był piękny, ciepły poranek.
Cały port śmierdział rybą i niemytym marynarzem.
Ryzziax wyciagnał z kieszeni pogietego skręta z trollowego ziela i odpalił go goblińska zapalniczka marki "Zappo".
Goblin zaciagnal sie lubieznie dymem poczym wydmuchal go przez nos.
-Zaczyna sie kolejny piekny dzien... trza brac sie do roboty. - powiedział sam do siebie i zawrocil do chaty.
Mieszkanie Ryzziaxa było małe, nawet jak na goblina.
Trzy czwarte powierzchni zajmowała ogromna bimbrownia, pracująca dzień i noc.
Ryzziax nie był jedynym bimbrownikiem w Zatoce Łupów. Bimbrownictwo plus marynarze to złota żyła.
Był za to jedynym bimbrownikiem pędzącym bimber marki "Cosie na Winie". Trunek był jedyny w swoim rodzaju, ponieważ na zacier Ryzziax uzywał wyszstko Co się Nawinęło.
Grzyby, szczury, kartofle, trociny... Do tego w trakcie procesu destylacji używał starej rodzinnej metody.
Bimber był istnym arcydziełem zarówno alchemicznym, jak i inzynieryjnym.
Równo wchodził, nie wymagał zagrychy i nie powodował kaca.
Może dlatego, że Ryzziax nigdy nie odważył się spróbować swojego trunku, tylko opylał go w ilościach hurtowych marynarzom. Oni rzygali tak czy siak, bo prawie wszyscy ludzcy majtkowie i tak dalej, cierpieli na chroniczną i ciągle postępującą chorobę morską.
Ryzziax do południa siekał szczury z bananami, dodawał drożdży i zacierał cukrem, pogrążając się w myślach, jak tu udoskonalić swoją recepturę.
Siedział by tak aż do Cataclismu, ale przerwała mu Tanya, jego znajoma, trollica, Ktorej ojciec był Drakkari a Matka Amani, a do tego podejrzewał, że gdzieś tam zaplątało się jeszcze DNA raptora...
-Hej Ryzziax! Możesz mi sprzedać ze dwie flaszki?
-A masz czym zapłacic?
-Wiesz... mam juz dwadziescia wiosen, ale całkiem nieźle się trzymam, myślę że się dogadamy... - trollice usmiechnęła sie wyzywająco.
-Nie wiem jak można świetnie się trzymać, a do tego ciągle puszczać, tylko gotówką się tu płaci. - powiedział zimno, nie dla tego, że trollica była nieatrakcyjna, tylko dlatego że wiedział z kim się pu... spotyka, jak popije.
A Tym marynarzom sam sprzedał dwie tresowane kozy, dwa tygodnie temu.
-Niech cię szlag, skompcze, to ile?
-Dwadzieścia goblińską walutą.
Trollica zapłaciła, otrzymała dwie flaszki i wyszła, a Ryzziax powrocił do swoich rozmyślań.
(Shackowalem zeby bylo dc!)
Ostatnio zmieniony przez Skretu dnia Pon 15:14, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gruen
Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowogard
|
Wysłany: Pon 15:26, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ryzziax próbował zliczyć ile to już razy Tanya próbowała mu dać d... zapłatę za bimber w ten sposób, gdy nagle ogarnął go dziwny niepokój... Od samego rana coś było nie tak, coś mu nie pasowało... Tylko nie mógł sobie uświadomić co dokładnie.
Nic to- mruknął pod nosem- to nie może być nic ważnego.
W tym właśnie momencie usłyszał cichutki syk który z momentu na moment stawał się co raz głośniejszy. Ryzziax przypomniał sobie... Zapomniał odkręcic zaworu bezpieczeństwa w jego aparaturze bimbrowniczej...
-Do stu tysięcy beczek wędzonego śledzia-wykrzyknął, lecz było już za późno.
Aparatura eksplodowała wyrzucając Ryzziaxa na odległość 10 jardów... cdn po DC xd
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skretu
Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: że wysoki sądzie! Mówiła ze ma 18 lat
|
Wysłany: Pon 17:30, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
(Ryzziax)
"Szlag by to trafił!" pomyślał Ryzziax, gramoląc się spod zgliszcz swojej chaty "dziadek coś wspominał że opary mogą być łatwopalne"
Goblin odrzucił ostatnią deskę leżącą na nim. Wybuch nie uszkodził go zbytnio, w końcu lata praktyki jako goblińskiego sapera na coś się przydały, szkoda tylko że mapa wylądowała w jeziorze...
Ryzziax znowu zaczął zatracać się w swoich myślach. Dość! powiedział sobie Ryzziax, skup się, ćwoku na moment.
Goblin stał na zgliszczach swojej chaty. Tłum zgęstniał. Sporo gapiów szemrało, ktoś biegł po wiadra by ugasić ogień.
Ryzziax się skupiał...
Powoli już dostawał drgawek, gęsta, lepka, ciemna krew kapała mu z prawego nozdrza, coś go rozpraszało...
Tak, to zniszczone google, i kawałki szkła wbite dookoła oczu...
Goblin wyciągnął małe szrapnele z brwi i policzków i znów zaczął intensywnie myśleć...
Coś było nie tak, coś powinno być inaczej... Czegoś było brak...
Ryzziax jak by w hipnotycznym transie ruszył dwa kroki do przodu.
Odrzucił chłodnice bimbrowni, potem resztki stołu.
Włożył ręke w tak powstałą szparę i uśmiechnął się z wyższością, triumfalnie wręcz.
Drugą ręką sięgnął po dopalające się zgliszcza.
Odpalił kawałkiem deski złamanego trollowego skręta.
Taaaak... Świat znów należał do niego...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|